-Film może poczekać! - krzyknęłam sfrustrowana, po czym wyłączyłam telewizor.
Spojrzał na mnie zaszokowany. No cóż, dobra Agnes się skończyła.
-Myślałam, że jeśli szczerze porozmawiamy, to przestaniesz.
-Śmieszna jesteś. To nie jest takie łatwe jak odstawienie cukierków - odparł lodowatym głosem.
Przyznam, że zmroziło mnie to, w jaki sposób to powiedział.
-Proszę cię! Od kiedy robienie sobie krzywdy jest przyjemne? - zakpiłam, co jeszcze bardziej wznieciło ogień pomiędzy nami.
-Wydaje ci się, że wiesz wszystko, lecz nie wiesz nic.
-Oświeć mnie - syknęłam.
-To nic nie zmieni, jesteś zbyt dumna, by przyznać komuś rację.
To przelało czarę.
-Wyjdź.
Nie próbował mnie NAWET przeprosić. Po prostu wstał i wyszedł. Tak po prostu.
Gdy usłyszałam trzask drzwi frontowych, oznaczający wyjście Justina z mojego domu, wybuchnęłam płaczem. Nigdy mi się to nie zdarza. Nigdy przez chłopaka.
Ja chciałam mu pomóc, a on na mnie naskoczył. Nie rozumiem go.
Miałam taki piękny dzień. Pogodziłam się z Alice, spotkałam Chrisa.
Fakt: nie chwal dnia, przed zachodem słońca.
Ryczałam przez około dziesięć minut, bez przerwy. Nie musiałam patrzeć w lustro, by wiedzieć, że wyglądam niczym wiedźma.
Spojrzałam na zegarek: 21:34. Mimo dość wczesnej pory, położyłam się i odpłynęłam.
Weekend minął, potwornie szybko. Za szybko!
Wstałam, ogarnęłam się i wykonałam typowe poranne czynności.
Szłam w pośpiechu do szkoły, ponieważ miałam już 5 minut spóźnienia. Wpadłam do klasy zdyszana (ostatnie 100 m przebiegłam).
Profesor Hastings spojrzała na mnie spod byka. Nigdy mnie nie lubiła. Ona jako jedyna. Ogólnie w szkole odznaczałam się wielką sympatią, ze strony innych ludzi, więc nie rozumiałam jej wrogości. Była to babka w średnim wieku, ok. 45-50 lat. Powinna przejść już na emeryturę!
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - powiedziałam łagodnie, po czym ruszyłam w stronę mojej ławki.
-Panno Evans, jaki jest powód Pani spóźnienia? - zignorowała moje przeprosiny.
-Zaspałam - skłamałam. W rzeczywistości, powodem było to, że omal nie spaliłam kuchni. Chciałam usmażyć sobie naleśniki, lecz ze mnie taka super kucharka, że gdy poszłam się uczesać, placki zaczęły się fajczyć... W ostateczności zrezygnowałam ze śniadania.
-W nocy trzeba SPAĆ - na jej twarzy zaistniał kpiący uśmieszek. Co ona sobie wyobraża?!
Lekcje minęły w miarę szybko. Po ostatnim dzwonku, popędziłam prosto do domu Alice.
Zapukałam do drzwi. Nic. Jeszcze raz. Echo. Stałam pod drzwiami i czekałam. Nikt nie przyszedł.
Nie wiedziałam co się dzieję, gdzie są Ali i jej rodzice? Oczy zaszły mi łzami.
-Państwo Wesley wyjechali gdzieś dziś rano, nikt Ci nie otworzy, skarbie - krzyknęła do mnie przez bramkę ich sąsiadka, Pani Winslet.
Czyli to już koniec. Wyjechali. Alice miała rację - chcą ją odciąć od świata. A ja nic nie mogę zrobić.
***
zdaję sobie sprawę, że jest krótki i badziewny, ale pisałam go szybko, bo później nie miałabym czasu. :))
bardzo dziękuję za tyle wejść na bloga! :*
+
tak jak radziła mi jedna komentatorka, włączyłam opcję komentowania przez anonimów. ;)
dzięki za radę!
Omg dzisiaj "odkryłam" to opowiadanie i już mam obsesje ;) czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńKocham :) ps szkoda że nie informujesz na tt ale może się jeszcze zastanowisz xx
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
jdkhfuasgfs i tak świetny <3
OdpowiedzUsuńTen blog jest po prostu cudowny. ( oczywiście masz u mnie rozgłos)
Nie mogę się doczekać następnego!
Mam nadzieję że Justin wreszcie przestanie :c
No cóż, do następnego kochana ♥
( http://forbidden-crystal.blogspot.com/ )
Proooszę następny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
shjkhnjdkahns świetny,omg
OdpowiedzUsuńza bardzo się w niego wciągnęła,mam nadzieje że Justin przestanie!
czekam z niecierpliwością na nowy :)
http://decision-changing-everything.blogspot.com/ - zapraszam do mnie ♡