wtorek, 6 maja 2014

Chapter 12


-To nie tak jak myślisz, Nes..
Chris szybko odskoczył od Angeliny, po czym chwycił mnie za rękę, z przepraszającym wzrokiem.
Gwałtownie wyrwałam swoją dłoń. Oczy mnie zapiekły, lecz nie chciałam dawać mu satysfakcji z moich łez. Ani JEJ. Zmierzyłam obojga wzrokiem, po czym krzyknęłam, z łamiącym się głosem:
-Idźcie do diabła!
Wybiegłam z ogrodu, na ulicę, nie patrząc na cokolwiek.. wprost na samochód.


Justin's POV

Skierowałem się tam gdzie Ona pobiegła. Niestety nie mogłem być równie szybki jak ona, ponieważ zbyt mocno kręciło mi się w głowie, od nadmiaru alkoholu. Szedłem wolnym, chwiejnym krokiem. Gdy byłem już przy bramie, zauważyłem tłum ludzi na ulicy. Zrobiło się niezłe zbiorowisko. Wszyscy krzyczeli, telefonowali. Z daleka słychać było syreny pogotowia. Jak najszybszym krokiem, na który było mnie stać, podszedłem do centrum zbiorowiska. Przepchałem się na sam przód, ciekaw co się stało.
Na ten widok mnie zmroziło. 
Na środku jezdni leżała nieprzytomna Agnes, z rany na jej głowie ciekła ciemna krew. Latarnie, które oświecały obraz, dodały temu jeszcze straszniejszy wygląd. 
Nie mogąc się powstrzymać, zaraz znalazłem się obok. 
Za jej rękę trzymała ją jakaś dziewczyna, a za drugą ten cały CHRIS. Uklęknąłem przy ciele, próbując jakoś pomóc. Sprawdziłem puls - ledwo wyczuwalny.
Cicho jęknąłem, a po chwili kilka łez pociekło z moich oczu. Otarłem je wolną dłonią, druga cały czas spoczywała na Jej ramieniu. Mimo mnóstwa krzyków, ja słyszałem tylko syreny. Wpatrywałem się w jej zamknięte oczy, w strumyk gorącej krwi, która powoli zdobiła asfalt. Jej ciało było już całkiem zimne. Jak kamień. Czas zdawał się lecieć, a nic się nie działo.
Dopiero po kilku dłuższych, jak mi się wydawało chwilach, pomoc nadjechała. Odsunęli mnie od niej, podnieśli jej drobne ciało i.. znikła. 
Odjechali z piskiem opon, zostawiając po sobie tylko hałas syren. 
Wkoło słychać było szlochy i niemrawe szepty. 
Nagle wszystko straciło sens. Mój sens. Sens mojego życia. Zniknął. 


Zaparkowałem auto na szpitalnym parkingu. Wyskoczyłem z auta, niosąc ze sobą pojemnik z ciastem czekoladowym do mojej mamy. Szedłem do Niej. Znowu. Jak co dzień. 
Dlaczego? Nie umiem tego wyjaśnić. Czuję się winny, za to co się stało.., ale też nie mogę ukrywać, że moje uczucie się zmieniło. Już nie jest tak jak wcześniej, ''przyjaźń'', której nie było. Teraz Jej nie zawiodę! Nie pozwolę na to, by jeszcze choćby raz uroniła przeze mnie łzę. 
Zapukałem w drzwi, do pokoju. Otwarłem je, choć nie usłyszałem odpowiedzi. Jak zwykle. 
Agnes nie odezwała się ani słowem do kogokolwiek, od przebudzenia po wypadku. 
Lekarze nie umieją tego wytłumaczyć. Mówią, że to jakiś szok po urazowy, lecz jestem pewien, że to nie o to chodzi. To nic, będę cierpliwie czekał. Może pewnego dnia.. w końcu przemówi. Mam nadzieję. 
-Hej Nes - przywitałem się wesoło z dziewczyną, która nawet nie uraczyła mnie wzrokiem. Skupiona była na ścianie. Słyszycie jak to brzmi? - Mam coś dla Ciebie! To od mojej mamy.
Otworzyłem pudełko, po czym wyjąłem z niego kawałek ciasta i położyłem na białym talerzyku, na małej, metalowej komodzie. Zero odzewu. Kompletne NIC. 
-Jak się dziś czujesz? Może miałabyś ochotę na mały spacerek na wózku? Jest taka piękna pogoda! Powoziłbym Cię po parku, gdzie chcesz.
Usiadłem na plastikowym krzesełku, przy łóżku. Westchnąłem, przyglądając się jej bladej twarzy. 
Jej oczy koloru szmaragdu, nabrały wyrazistości. Włosy, skrócone do uszu, nie były takie lśniące, jak dawniej. Mimo to, mimo wszystko, Nes była piękna. Nie można było temu zaprzeczyć. 
Uśmiechnąłem się na te myśl. 
Wtedy, dziewczyna odwróciła wzrok, który w końcu spoczął na mnie. Zaschło mi w gardle.
To się nie zdarzało. Nie od czasu.. no wiecie.
Przełknąłem głośno ślinę, nerwowo bawiąc się palcami. 
Jej spojrzenie.. nie wyrażało żadnych, kompletnie ŻADNYCH emocji. To było jak cios w serce.
Po chwili ponownie wróciła do oglądania ściany.
-Jeśli nie masz ochoty na moje towarzystwo, mogę wyjść - nawet nie wiecie, jak trudno było mi to powiedzieć. Próbowałem jednak tego nie okazywać.
Szatynka nie odpowiedziała. Mimo, że spodziewałem się takiej ''reakcji'', po raz drugi w ciągu kilku minut, poczułem jakbym dostał z otwartej ręki. 
Nie czekając dłużej, wstałem i wyszedłem, zostawiając pokój w beznamiętnej ciszy. 
Miałem ochotę się rozpłakać. Nie, nie, uderzyć coś, lub kogoś. Chciałem krzyczeć. Krzyczeć o tym jak mnie to boli. O tym, że ja też mam serce, uczucia, które Ty tak często ranisz! 
Słowa ranią. Cisza jeszcze bardziej.

***
przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym rozdziałem, ale nie wiedziałam, jak się za niego zabrać.
mam nadzieję, że się podoba :)
+
JEŚLI CZYTASZ, KOMENTUJ! 
PROSZĘ, TO DLA MNIE BARDZO WIELE ZNACZY. 
<3





13 komentarzy:

  1. O cholera tego bym nie spodziewała. Ta a wcześniej jej uczucia go nie obchodziły a teraz ma wonty o swoje. Pfff...dupek. Rozdział boski :) Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hdsajuhfsadyufhs świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Agnes :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że nastęony dodasz szybciej :)
    Cudo *.*
    Agnes...

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę żeby ona się wreszcie odezwała!
    Zal mi Justina.
    Niech się wreszcie pogodzą <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh te jej milczenie mnie troche przeraza. Fajnie ze Jus sie tak stara :) czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny :))
    Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech ona się do niego odezwie, biedak :c

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze trochę abym się rozpłakała ;_;
    Proszę dodaj już nn kochanie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest cudowne. Jesteś wspaniała <3
    Te uczucia, oni, on ...nsduifhsduf świetne
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę dodaj już nn <3

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku naprawdę super rozdział! ale prosze niech Nes sie do niego odezwie, tak mi żal Justina. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za opinię <3